Gazet drukowanych nie kupuję. Od pewnego czasu, a dokładnie od momentu przed dwoma laty, kiedy połapałem się, że artykuł stojący mi przed oczami w jednym z tygodników tak zwanej opinii już kiedyś czytałem. Blisko miesiąc urlopu zajęło mi sprawdzenie, czy z moją głową jest coś nie tak i zaczynam mieć pierwsze objawy choroby brzmiącej lekko z niemiecka, czy po prostu media i pracujący w nich dziennikarze robią mnie w konia. Szczęśliwie to drugie. Dla mnie szczęśliwie. Dla mediów pewnie też, bo ubytek rzędu kilku stów miesięcznie ich nie zabolał i zlewają takich matołów jak ja podnosząc cennik cieszących się niezmienną popularnością wśród czytelników prasy codziennej nekrologów lub reklam prostamolu w tygodnikach opinii męskiej, albo kremu na cellulit w kobiecej opiniotwórczej gazecie.
Zaoszczędzone pieniądze przeznaczyłem na kontakt z naturą i uratowanymi drzewami. Butelka whisky, dwie paczki papierosów niedbale rozrzucone na kocyku leśnej polanki rekompensowaly mi głód informacji. Może nie do końca, bo jakaś ciekawość się tliła, ale znikała całkowicie jak lądowałem na dłużej w jakimś przyjemnym kraju. Chociażby na Dominikanie, gdzie co prawda marihuana jest zakazana, ale nikt nikogo za jej palenie nie ściga, ludzie żyją leniwie, kochają prawdziwie, wierzą głęboko, cieszą się słońcem, wodą, seksem i nie mają pojęcia, że Janusz Józefowicz i Natasza Urbańska kupili sobie nowy dom, a Natasza często w nim płacze , bo nie idzie jej w „Tańcu z Gwiazdami” tak jakby chciała.
Jednak każdy piękny sen kiedyś się kończy, zazwyczaj równo z wyczerpaniem się limitu karty kredytowej i trzeba wylądować w mateczniku. A tu szaro-buro, przaśnie, pyskato, gęgająco, złośliwie, krnąbrnie, durno i powtarzalnie. I po wyborach. Już w taksówce lotniskowej głód informacji zaczął mnie ssać, jak alkoholowy kac gigant. Kiosk z gazetami ominąłem szerokim łukiem, ale pierwsze co kliknąłem w domu poza światłem, to Internet. Rozczarowałem się… publicyści opinii zgrabnie wytłumaczyli się ze swoich błędnych prognoz wyborczych, a nawet zaczęli sugerować, że w zasadzie wszystko przewidzieli dobrze i z taką szybkością zabajtlowali, zakręcili, zabeblali, jakby chybcikiem przepisali swoje artykuły sprzed kilku lat. Niektóre z nich jeszcze pamiętałem. Wystarczyło w zasadzie wymienić Samoobronę na Palikota i cały artykuł nadawał się do przedruku.
„Kobiety w Sejmie, czy mogą działać razem”- z racji mojego ogromnego zainteresowania kobietami kliknąłem w ten tytuł. I przeczytałem. Otóż panie posłanki nie są zadowolone z parytetów, uważają, ze partyjni koledzy wydymali je (kobiety ogółem) umieszczając na niebiorących miejscach, ale te które się przebiły i tak nie za bardzo mówią wspólnym językiem. Chyba , że temat dotyczy układania list wyborczych. Wedle pań metoda kwotowa się nie sprawdziła i trzeba przejść na suwakową . Długo kombinowałem o jakie suwaki chodzi, czy błyskawiczne, jakieś kolorowe, od spódnic, czy od bluzek, aż się zorientowałem, że paniom idzie o to, żeby na listach wyborczych były naprzemiennie z facetami. Nie znam takich suwaków- naprzemiennych. W ogóle wydaje mi się, że suwaki , czy zamki błyskawiczne to przeżytek. Elegancka kobieta opina się guzikami, albo jednym, chyba, że jest zdecydowana jak spędzić noc, wtedy używa rzepów. Te są o wiele bardziej praktyczne jeżeli w grę wchodzą gwałtowne uniesienia. Umieszczenie wyrwanych z materiałem guzików na ich pierwotnych miejscach jest kłopotliwe i kosztowne, a rzep … pstryk i… możemy gasić światło.
Patrząc na zdjęcia pań posłanek-jakby to nie było abstrakcyjne - widziałem tylko te strzelające rzepy, ale zaczęły się też do mnie przebijać teksty które mówiły. I tu gorzej-płciowość dla posłanek jest mniej istotna niż partyjność. Beton jest betonem obojętnie czy w spódnicy , czy w garniturze, psychiatra jest potrzebny i rajstopom i kalesonom. A dla jasnych umysłów spokojnie można rozścielić wygodny dywan obojętne czy idą po nim w szpilkach, czy męskich półbutach.
Pada pytanie „Czy w Sejmie potrzebne jest przedszkole?”- i jedne szpilki odpowiadają, że jak najbardziej - to jest normalny duży zakład pracy, a drugie lekko rozklepane kozaki „ a po co, przecież kobiet w sejmie jest tak mało”
A facetów tam nie ma kurde. Tatusiów nie ma.
Jacek Kęcik