- Jak mam zajmować się krajem, kiedy mi chuj nie staje – taką oto sentencją uraczył mnie kolega ze studiów, a teraz poseł kolejnej już kadencji. Kilka lat temu przy pomocy znanych mi technik reklamy telewizyjnej udało mi się jego i kolegów jakoś wepchnąć do parlamentu. Niestety skutecznie. Stachu zdążył już parę razy zmienić barwy klubowe i w każdej formie partyjnych układanek zdawał się być bez reszty oddany sprawom swoich wyborców. Obojętne czy w opozycji, czy w okolicach władzy. Aktualnie był chyba w opozycji. Nasza długoletnia znajomość pozwalała na pewną familiarność w kontaktach, dlatego forma jego oświadczenia nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, poza przypadkowym chyba rymem.
-To rzeczywiście problem…- odezwałem się smutno- ale nie martw się, kraj da jakoś radę, a ty zajmij się sobą…
-Łatwo powiedzieć. Wszystkiego już próbowałem, myślisz, że posłowi jest łatwo dyskretnie kupić wiagrę, nie łatwo, a ja dostałem. I nic. Lekarze, psychoterapeuci, znachorzy, zioła, pornosy i nic…. Plaża nudystów…nic…
- Agencja towarzyska…? – dorzuciłem
- Jak to sobie wyobrażasz… a jak ktoś zobaczy….dowie się…na samą myśl o TVN 24 wszystko mi opada….
- Może przepracowany jesteś…?
-A gdzie tam…
- Odpowiedzialność za duża…
- Daj spokój…
- A z żoną rozmawiałeś?
- Kiedy?
- W ogóle.
- W ogóle to rozmawiamy czasami.
- A co ona na to?
- Na co?
- No, na twój problem.
- O niczym nie wie.
- Aha- trochę zacząłem się gubić- a od jak dawna , że tak powiem żona nic nie wie?
-Od poprzedniej kadencji.
-Od początku kadencji?
-Dokładnie od momentu kiedy przykręciłem tabliczkę w Sejmie.
-I nie przeszkadza jej to ?
-Co?- tym razem on zapytał, ale nawet nie poczekał na odpowiedź tylko zapłacił w milczeniu rachunek i powlókł się do szatni. Bez pożegnania.
Rzeczywiście ostatnia kadencja była długim pasmem nieudanych przedsięwzięć Stacha . Każdy jego projekt albo upadał na komisji, albo jak już go jakoś kolanem przepchał przez sejm to leciał na pysk w Senacie.No, melepeta po prostu, a studia skończył z wyróżnieniem i doktorat zrobił w ekspresowym tempie. Aktualnie zajmował poważne stanowisko w jakiejś komisji mającej doprowadzić projekt Euro 2012 do szczęśliwego końca. Co prawda był w opozycji i niewiele mógł zaszkodzić, ale jakby się uparł nieudacznik jeden, to mistrzostwa pewnie trzeba by przenieść w całości na Ukrainę.
Stachu odpowiadał za budowę autostrad, a znając jego problem byłem pewien, że prostych autostrad to on nie zbuduje, a wydłużanie każdego odcinka drogi będzie mu sprawiało dużą przykrość. Zwłaszcza , autostrady przy prezentacjach multimedialnych ( a tylko takie oglądają posłowie) wydłużają się wirtualnie, czyli na ekranie plazmowym mały punkcik w ciągu kilku sekund rośnie o kilkanaście centymetrów. To musi boleć. Krótka narada z kolegą Rysiem, zagorzałym kibicem i przedsiębiorcą z sukcesem uświadomiła nam grozę sytuacji. Na małżonkę posła nie można było liczyć, gdyż była zainteresowana wyłącznie wnukami , szydełkowaniem i chórem parafialnym. Pozostały oddane piłce nożnej nasze znajome, które dla dobra sprawy gotowe były wyrwać parę dni ze swoich kalendarzy. Organizacją programu naprawczego zajął się Rysio. Jedyne co mu przyszło do głowy to wspólny wyjazd na ryby i ratowanie tonącej trzydziestki, która w podzięce za cudowne ocalenie życia oddałaby się posłowi. Wolna i na wszelki wypadek z patentem ratownika koleżanka Jola po niedługich pertraktacjach dała się wciągnąć w intrygę. Poseł Stachu czas na ryby znalazł dopiero po trzech miesiącach. Nie muszę dodawać, że w tym czasie w sprawie autostrad nic nawet nie drgnęło.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Koleżanka tonęła, Stachu ratował, Rysio wiosłował, a ja świeciłem latarką. Po zakończeniu akcji bohaterowie wieczoru suszyli się owinięci w koce przy kominku w mazurskiej chacie ,a Rysia i mnie gwałtownie wezwał do Warszawy producent naszego programu telewizyjnego. Oni zostali, bo po pierwsze byli mokrzy, a po drugie jedyny samochód zabieraliśmy my. Jak się dostali z powrotem nie wiem, bo jakoś porwało i mnie i Rysia tempo życia.
Po pół roku oglądam ja sobie Fakty i co widzę? Minister od autostrad przecina wstęgę, a obok niego stoi uśmiechnięty od ucha do ucha Stachu i z dumą pokazuje prosty jak drut długi po horyzont odcinek nowej dwupasmówki.
Zadzwoniłem na jego domowy warszawski telefon. Z gratulacjami. Odebrała Jola.
Jacek Kęcik